Eric Clapton o występie Jimiego Hendrixa z Cream: 'He blew everyone’s mind’

Eric Clapton rozmawiał z Planet Rock o słynnym występie Jimiego Hendrixa z Cream jeszcze w 1966 roku.

Autor: Scott ColothanPublished 12th Jan 2018

Aby zbiegło się to z premierą jego szczerego, obejmującego całe życie dokumentu „Life In 12 Bars”, Eric nagrał specjalną audycję My Planet Rocks – która zostanie wyemitowana o 19:00 w niedzielę (14 stycznia) – gdzie opowiada o filmie, swoim życiu i karierze, a także gra utwory, które go zainspirowały wraz z klasykami z jego własnego muzycznego arsenału.

Podczas szeroko zakrojonej rozmowy Eric otworzył się na temat jamu Jimiego Hendrixa z Cream na Regent Street Polytechnic w Londynie 1 października 1966 roku – zaledwie tydzień po tym, jak menedżer Chas Chandler sprowadził Jimiego do Wielkiej Brytanii.

Refleksja na temat Jimiego blitzującego przez cover Howlin’ Wolf’s 'Killing Floor’, Eric powiedział: „Weszliśmy na scenę, a Chas Chandler mówi 'Mam tego przyjaciela, który bardzo chciałby z tobą zagrać.’

„To było zabawne, w tamtych czasach każdy mógł wejść z każdym, jeśli byłeś wystarczająco przekonujący, że potrafisz grać. On wstał i zawrócił wszystkim w głowie. Po prostu pomyślałem 'ahh, ktoś kto gra to co kocham w ciele, na scenie ze mną.’

„Byłem właściwie uprzywilejowany, że mogłem być (na scenie z nim)… to jest coś, czego nikt nigdy nie pobije; tamten incydent, tamta noc, to jest historyczne w mojej głowie, ale tylko kilku ludzi żyje, którzy by to pamiętali.”

Eric powiedział nam również, że przyjęty z zachwytem reunion Cream w 2005 roku utwierdził go w przekonaniu, że byli prawdopodobnie najlepszym zespołem, jakiego kiedykolwiek był częścią.

Mówiąc o reformacji, Eric powiedział: „Na początku było ciężko, bo nie widzieliśmy się tak długo. Nie chcę się przechwalać, ale to ja byłem tym, który to zainicjował, to ja dzwoniłem. Było trochę wahania, ale niedużo i celowo poddaliśmy się długiej próbie; ćwiczyliśmy przez miesiąc, codziennie.

„Ginger (Baker) przybyłby pierwszy i ćwiczyłby swoje solo na perkusji zanim my byśmy tam dotarli – był tak sumienny, że poruszyło mnie to do głębi, że czułby to tak głęboko. Wszyscy byliśmy temu naprawdę oddani, ponieważ to wiele znaczyło, że wciąż byliśmy w stanie to robić.

„Wielu ludzi, których znaliśmy w tamtym czasie nie mogło mieć pełnych zjazdów, ponieważ jeden z nich odszedł lub cokolwiek innego. A my byliśmy w stanie to zrobić i kiedy weszliśmy na scenę w (Royal) Albert Hall ludzie wstali i bili brawo przez trzy minuty – owacja na stojąco zanim zagraliśmy choćby nutę – i to było bardzo, bardzo poruszające i myślę, że wszyscy to wchłonęliśmy i zagraliśmy z całego serca.”

Eric dodał: „To było łatwe. To było takie łatwe i czułem się jak, cóż, moją myślą w tamtym czasie było – i często myślę o tym teraz – 'czy to był najlepszy zespół w jakim kiedykolwiek grałem? I czy miałem cokolwiek, co mogłoby się z nim równać pod względem pasji, techniki i zabawy? I myślę, że może to prawda.”

Możecie posłuchać pełnego wywiadu z Ericiem Claptonem na My Planet Rocks o 19:00 w niedzielę, gdzie mówi również o tym, dlaczego 'Life In 12 Bars’ jest trudne do oglądania, jak muzyka uratowała go po tragicznej śmierci syna Conora, jego muzycznych wpływach, Pattie Boyd, The Yardbirds, Marlonie Brando, jego nadchodzącym show w Hyde Parku i wiele więcej.

Słuchaj tego programu tutaj

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.