Powieść Micka

Powieść mojego Micka

Zanim zaczniesz to czytać, możesz się zastanawiać, dlaczego ja to napisałam, a nie Mick? Powód jest taki, że jak większość żon, zawsze myślę, że mogę zrobić coś lepiej niż mój mąż! Minęło już nieco ponad 5 lat od zachorowania na raka jamy ustnej i Mick cieszy się dobrym zdrowiem i ma się dobrze. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali mu i opiekowali się nim w tym czasie.

W listopadzie 2002 roku Mick zaczął odczuwać ból tuż za nosem. Na początku myśleliśmy, że to po prostu zatkane zatoki i poprosił mnie, żebym kupiła mu środek na odkrztuszanie. Mick nie narzekał i nie mówił nic więcej, aż do momentu, gdy kilka tygodni później poprosił mnie o umówienie wizyty u lekarza. Mick nie był u lekarza od lat! Jego ból się nasilił.

Zaprosiłam na wizytę do naszego miejscowego lekarza pierwszego kontaktu, który zbadał Micka i dał mu antybiotyki. Powiedział nam, że to prawdopodobnie infekcja zatok. Po około 10 dniach ból nadal występował i nasilał się! Wróciliśmy do naszego lekarza, który powiedział, że spróbuje innych antybiotyków, ponieważ te pierwsze mogły nie być odpowiednie dla tej infekcji. Ale przez cały grudzień Mick cierpiał z powodu potwornego bólu. Nie mógł spać ani jeść i zaczął tracić na wadze.

Myśląc, że to może być infekcja dziąseł, poszliśmy do miejscowego dentysty w styczniu 2003 roku. W tym czasie ból pojawił się również w górnej szczęce Micka, a na dachu jego ust pojawiła się opuchlizna. Dentysta zbadał Micka i wysłał nas do szpitala Bradford Royal Infirmary w celu wykonania zdjęcia rentgenowskiego. Zabraliśmy je z powrotem do dentysty, który po jego obejrzeniu powiedział, że skieruje Micka na oddział chirurgii szczękowo-twarzowej w szpitalu św. Łukasza w Bradford, ponieważ nie był pewien, co to za opuchlizna.

W lutym poszliśmy na oddział chirurgii szczękowo-twarzowej i spotkaliśmy się z panną Keshani, która jest tam zastępcą specjalisty. Powiedziała nam, że to prawdopodobnie cysta i kazała nam przyjść później tego samego popołudnia, aby mogła ją usunąć. To była wielka ulga dowiedzieć się, co to było i wiedzieć, że można to leczyć. Cysta została usunięta, a biopsja wysłana do badania. Jest to rutynowo wykonywane po operacji jakiejkolwiek zmiany. Po tygodniu wróciliśmy na oddział, gdzie panna Keshani powiedziała, że rana goi się dobrze i umówiliśmy się na wizytę za dwa tygodnie. Ale po około tygodniu Mick znów zaczął odczuwać ból. Zadzwoniłam więc do St Luke’s i poprosiłam o wcześniejszą wizytę. W tym samym tygodniu wróciliśmy do szpitala z myślą, że Mick prawdopodobnie ma infekcję. Ale dr Keshani powiedział nam, że wyniki biopsji wykazały, że Mick ma raka! Byliśmy zdruzgotani. Usłyszeliśmy „CANCER” i poczuliśmy, że nasz świat się zawalił.

Pani Keshani powiedziała, że umówi Micka na wizytę u pana Worralla, jednego z konsultantów na oddziale chirurgii szczękowo-twarzowej. Ale zanim Mick zobaczył się z panem Worrall, tego popołudnia zorganizowała dla Micka więcej prześwietleń i badań krwi.

Ten weekend był najgorszym weekendem w naszym życiu. Nie mieliśmy pojęcia, co się stanie z Mikiem, ani czy uda się go wyleczyć. Wiedzieliśmy tylko, że część górnej szczęki Micka będzie musiała zostać usunięta! W naszych głowach pojawiło się tak wiele pytań. Najważniejsze z nich dotyczyły tego, czy uda się usunąć cały nowotwór? Czy Mick będzie mógł jeść? Albo mówić?

W następny poniedziałek widzieliśmy się z panem Worrall. Powiedział nam, że będzie w stanie leczyć Micka z myślą o wyleczeniu go. Ale nie ma żadnych gwarancji. Jeśli chodzi o jedzenie i mówienie, powiedział nam, że przymocuje sztuczną część, aby zastąpić brakującą część szczęki i dachu jamy ustnej, a on będzie mógł mówić i jeść miękkie pokarmy. Po spotkaniu z panem Worrallem po raz pierwszy mogę powiedzieć, że odczuliśmy ogromną ulgę, że coś można zrobić.

Przed operacją Mick przeszedł skan, aby sprawdzić, czy rak nie rozprzestrzenił się na jego szyję lub zatoki. Pan Worrall pobrał również biopsję z zatok Micka. Na szczęście rak się nie rozprzestrzenił.

7 kwietnia 2003 roku Mick miał operację usunięcia guza. Wrócił na oddział, wyglądając mniej więcej tak samo. Byłam zdumiona tym, jak Mick wyglądał, choć nie sądzę, żeby czuł się wspaniale, jedynie ulgę i był bardzo słaby. Powiedziano nam, że wszystko poszło dobrze i że cały guz został usunięty. Podczas operacji pan Worrall pobrał również przeszczep skóry z górnej części uda Micka, aby naprawić ubytek, który pozostał po wycięciu nowotworu. Tak więc, oprócz rurki nosowo-żołądkowej i dożylnej kroplówki z morfiną, na jego nodze znajdował się również opatrunek.

Później tego dnia Mick spróbował pierwszego łyku wody. Prawie się zakrztusił. Miał dziwne uczucie w ustach i trudno było mu przełykać ze szklanki. Spróbowaliśmy więc użyć strzykawki zamiast szklanki; wydawało się, że trochę lepiej jest, gdy woda jest „wstrzykiwana” do ust powoli. W ciągu następnych kilku dni zdaliśmy sobie sprawę, że Mick będzie musiał być karmiony przez tunel nosowo-żołądkowy specjalną mieszanką płynów opracowaną przez dietetyków ze szpitala. Wszelkie leki potrzebne Mickowi zostały rozpuszczone i wstrzyknięte do rurki.

Pięć dni później Mick wrócił do domu. Pokazano nam jak używać maszyny, która pompowała pokarm i płyny do Micka. Karmienie trwało około 8 godzin dziennie. Kolejnym etapem leczenia Micka była radioterapia w szpitalu Cookridge. Wcześniej w St Luke’s spotkaliśmy się z dr Coyle, onkologiem radioterapeutą. Wyjaśniła nam sposób leczenia.

Mick musiał mieć maskę na twarz wykonaną z tworzywa sztucznego. Została ona oznaczona, aby pokazać, gdzie będzie potrzebował radioterapii. Miał 32 zabiegi (jedna sesja w każdy dzień tygodnia) w ciągu 6 tygodni. Weekendy były dniami odpoczynku. W tym czasie Mick potrzebował również jednej lub dwóch operacji usunięcia sztucznej części w celu oczyszczenia górnej części jamy ustnej, aby uniknąć infekcji.

Po około 6 tygodniach karmienia przez sondę nosowo-żołądkową zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że minie dużo czasu, zanim Mick będzie mógł normalnie jeść. Jego dietetyk zasugerował, że możliwe jest karmienie przez rurkę PEG (przezskórna endoskopowa gastrostomia) do żołądka. Chociaż wiązało się to z kolejną operacją, wydawało się to lepsze niż rurka w nosie. W maju spotkaliśmy się z dr Reynoldsem, konsultantem gastroenterologiem, w szpitalu Bradford Royal Infirmary. Przeprowadził on operację wszczepienia rurki PEG. Chociaż Mick czuł się trochę obolały i spędził kilka dni w szpitalu, PEG okazał się o wiele lepszy.

Mick był karmiony przez PEG przez następne 6 miesięcy. Dopiero w listopadzie Mick mógł znowu normalnie jeść po tym, jak dr Joshi założył mu nową płytę protezy. Zastąpiła ona wszystkie zęby w górnej szczęce i zatkała dziurę w dachu jamy ustnej. Została ona przyklejona za pomocą pasków samoprzylepnych. Pierwszym posiłkiem Micka była jajecznica. Ale niedługo potem mógł jeść ryby i inne miękkie pokarmy. Był jednak jeden problem. Po pierwszej operacji (usunięcie guza) Mick miał małą bliznę pod nosem. Ale z powodu radioterapii blizna pękła, tworząc dziurę. A teraz, kiedy Mick znów jadł, płyny wyciekały na zewnątrz.

W lutym 2004 roku dr Joshi umówił Micka na wizytę u pana Carrolla, innego konsultanta na oddziale chirurgii szczękowo-twarzowej. Omówiliśmy możliwość zastosowania czegoś bardziej bezpiecznego, aby utrzymać protezę w ustach Micka. Pan Carroll powiedział nam, że możliwe jest wszczepienie implantów zygomatycznych w kość, która pozostała. Ale z powodu radioterapii, którą przeszedł Mick, będzie potrzebował leczenia tlenem hiperbarycznym w Hull. (To samo leczenie stosuje się u nurków głębinowych, którzy cierpią na zakręty). Bez tego kość nie zagoiłaby się wokół implantów. Podczas jednej z wizyt kontrolnych rozmawialiśmy z panem Worrallem na temat dziury pod nosem Micka. Wyjaśnił, że jeśli spróbuje ją naprawić w tej chwili, może to pogorszyć sprawę i lepiej poczekać, aż implanty i ostateczna proteza będą gotowe.

Mick rozpoczął leczenie hiperbaryczne kilka tygodni później. Musiał podróżować do Hull w każdy dzień tygodnia przez miesiąc, zanim pan Carroll przeprowadził operację wszczepienia implantów. Następnie musiał jeździć do Hull na kolejne zabiegi przez kolejne 2 tygodnie po operacji. Wiem, że dla Micka podróżowanie było wyczerpujące, zwłaszcza po operacji, która pozostawiła go posiniaczonego, opuchniętego i cierpiącego z powodu bólu.

Kilka miesięcy później pan Carroll powiedział nam, że kość wokół implantów zagoiła się i że Mick może teraz udać się do doktora Joshiego, aby wykonać i dopasować nową protezę. Najpierw dr Joshi pobrał wyciski i pomiary dla górnej i dolnej protezy całkowitej. Kilka tygodni później Mikowi założono protezy. Po tak długim czasie wydawało mu się dziwne, że znów ma pełny komplet zębów, ale różnica w jego wyglądzie była niezwykła. Proteza idealnie wpasowała się w implanty. Ponieważ jednak w przedniej części jamy ustnej nie było kości, która powstrzymywałaby protezę przed przechylaniem się, Mick musiał zastosować inną metodę żucia. W styczniu 2006 roku, trzy lata od pierwszej operacji Micka, pan Worrall przeprowadził operację zamknięcia dziury pod nosem Micka. Wygoiła się ona dobrze.

Jest maj 2009 roku, sześć lat później. Implanty i proteza bardzo zmieniły życie Micka. Może on teraz jeść prawie wszystko. Jedyną rzeczą, na którą musi uważać, jest czyszczenie implantów w jamie ustnej za pomocą strzykawki i płynu do płukania ust trzy razy dziennie, aby uniknąć infekcji. Mick nadal regularnie spotyka się z doktorem Joshi w celu dopasowania protezy, ale nie musi już chodzić do pana Worralla na wizyty kontrolne.

W ciągu ostatnich sześciu lat rodzina i przyjaciele udzielili nam tak wiele wsparcia i pochwalili Micka za jego odwagę, że przeszedł przez tak wiele. Ale Mick mówi, że to nie była kwestia bycia odważnym, bo „nie było wyboru”. Tak więc, do wszystkich czytających to „którzy nie mają wyboru”, pamiętajcie, że możliwe jest przeżycie raka jamy ustnej.

Vicky i Mick

Maj 2009

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.