Przyznaję, że zajęło mi dużo czasu, aby zbliżyć się do Barbary Bush. W moich młodszych czasach, kiedy była tylko żoną jednego prezydenta i jeszcze nie matką drugiego, prowadziłem bieżącą listę jej grzechów. Nie byłem po jej stronie politycznego płotu, ale były cytaty, które nie znalazły się w różnych hagiografiach, a które utkwiły mi w pamięci – kiedy mniej więcej nazwała kandydatkę Demokratów na wiceprezydenta Geraldine Ferraro suką („Rhymes with…”). Albo kiedy rzekomo spławiła Ala Frankena, gdy ten próbował ją zwabić do siebie w samolocie w 2000 roku („Skończyłam z tobą”, rzekomo powiedziała do niego więcej niż raz). Albo kiedy, w 2005 roku, oglądała ewakuowanych z Nowego Orleanu w Astrodome w następstwie huraganu Katrina i oświadczyła, że byli oni „i tak nieuprzywilejowani, więc to działa bardzo dobrze dla nich.”
Myślałem o tym wszystkim i jeszcze więcej, kiedy przeczytałem w niedzielę, że Bush zdecydował, w wieku 92 lat, aby pozwolić naturze wziąć swój bieg i przestać szukać leczenia dla jej upadającego serca i płuc. Moja odpowiedź brzmiała: Oczywiście, że tak. Decyzja była pragmatyczna i twardo stąpająca po ziemi i wydawała mi się doskonale zgodna z tym, jak Bush prowadziła swoje życie; przyszła też mniej więcej miesiąc po tym, jak mój własny ojciec zmarł pod opieką hospicjum, więc mam pewne zrozumienie tego, przez co ona i jej rodzina przechodzą. Barbara Bush zmarła we wtorek, rzecznik rodziny powiedział.
Uderzyło mnie też, że jak Bush zbliżyła się do końca swojego życia, i jak ja się zestarzałam i zmierzyłam się z moimi własnymi wyzwaniami jako kobieta na tej planecie, doszłam do innego zrozumienia jej. Określenie „postać polaryzująca” nie było w użyciu przez większość jej wielu publicznych lat, ale widzę, że Bush była nią dla mnie, i że tylko oddzielając obraz od rzeczywistości mogłam zrozumieć, że nie różniła się tak bardzo od dwóch kobiet z mojego końca politycznego spektrum – Hillary Clinton i Ann Richards. (I, pomimo naszych różnic politycznych, wydajemy się zgadzać, że zachowanie Donalda Trumpa jest, jak powiedziała Bush w wywiadzie z 2016 roku, „niezrozumiałe.”)
Gdy patrzę teraz na życie Bush, na przykład, widzę jedno z ogromnych trudności i jej zmagań, by zawrzeć z nimi pokój. Dorastała z matką, dla której nigdy nie była wystarczająco dobra; poślubiła mężczyznę, którego desperacko kochała, ale który, najprawdopodobniej, rzadko myślał o postawieniu jej na pierwszym miejscu, z wyjątkiem, być może, kiedy nazwał swoje trzy bombowce z czasów II wojny światowej jej imieniem. Podobnie jak inni, Barbara Bush rozumiała zasady kobiecości w tamtych czasach i przestrzegała ich nienagannie, nawet gdy oznaczało to podróż do Odessy, a potem do Midland w Teksasie, co nie mogło być pierwszym wyborem studentki Smith, wywodzącej się z dobrej, starej rodziny ze Wschodniego Wybrzeża. To właśnie tam, w zachodnim Teksasie, pochowała swoją trzyletnią córkę Robin, która zmarła na białaczkę, i była tak przygnębiona, że jej najstarszy syn czuł, że jego zadaniem jest zostać w domu i spróbować przywrócić ją do życia.
Z czasem Bush stał się supermamą pięciorga żyjących dzieci i żoną człowieka, którego praca i ambicje spowodowały, że przeprowadzali się 29 razy. Może w pewnym okresie Bushowie mieli wystarczająco dużo pieniędzy, by mieć mnóstwo pomocy, ale kiedy myślę o przeprowadzkach dzieci – zmianie szkoły, szukaniu lekarzy, martwieniu się o to, czy znajdą przyjaciół, czy nie, itd. – i logistyce kupowania, sprzedawania i pakowania domu po domu, budowania nowego życia i znajdowania prawdziwych przyjaciół w każdym nowym mieście, zastanawiam się, jak ona to robiła. A w miarę upływu czasu, gdy jej mąż stał się stałym elementem amerykańskiego życia politycznego, Bush musiała to robić z uśmiechem na twarzy w każdej minucie każdego dnia. Jeszcze zanim pojawiły się trolle i media społecznościowe, kobiety na jej miejscu – żony polityków najwyższej rangi – musiały robić jak najlepszą minę do każdej sytuacji, w którą wciągnęli je ich mężowie. Nic dziwnego, że zmęczyły ją ciągłe natręctwa i nauczyła się budować takie psychiczne mury, jakie nasz obecny prezydent mógłby dobrze opanować.
Kto, tak naprawdę, zasłużył na to, by się za nimi znaleźć? Bush włożyła swoje charakterystyczne perły, jej białe włosy były mocno upięte i maszerowała naprzód, uzbrojona i, powiedziałbym, niebezpieczna. Fakt, że większość ludzi bała się z nią zadrzeć, oznacza dla mnie, że nie zawsze była miła (nawet jej syn odnotował w książce jej temperament), i że nie bała się użyć swojej władzy, łącznie z wezwaniem własnych cziterów. Ale jeśli wyjmiesz politykę, ona wygląda jak całkiem dobry wzór do naśladowania dla kobiet wszystkich pasków.
Jako matka sama, myślę, zbyt, o tym, jak musiała się czuć, gdy trzech z jej synów było przedmiotem ostrej krytyki mediów. Nie mówię, że reporterzy byli w błędzie – patrz: Skandal z Silverado Neila; problemy podatkowe Jeba na Florydzie (osobiste i zawodowe); fabrykacje George’a na temat broni masowego rażenia i tak dalej – ale myślę o mojej lojalności wobec własnego syna i o tym, jak nawał krytyki działałby na psychikę matki, utwardzając ją i hartując jak tkankę bliznowatą. Nic dziwnego, że próbowała powstrzymać Jeba przed kandydowaniem w 2016 roku, prawdopodobnie w równym stopniu po to, by ochronić siebie, jak i swojego trzeciorodzonego syna przed tym, co zakładała, że nadejdzie. „Mieliśmy wystarczająco dużo Bushes w Białym Domu”, powiedział Bush, na nagraniu, i nie mam wątpliwości, że, polityczne dynastie nie zważając, jej instynkty były lepsze niż te z mężczyzn najbliżej niej.
Wydawało mi się, że jej późniejsze lata mogły być najbardziej satysfakcjonujące, kiedy kamery i skrybowie nie byli wszechobecni. Bush mogła wyjść na mecz Astros, organizować swoje gale literackie i odwiedzać przyjaciół i rodzinę z pewnym stopniem swobody, chociaż jej chęć, podobnie jak wielu szczerych kobiet, do mówienia bardziej szczerze, wylądowała w gorącej wodzie kąpana. (Myślę, że ten komentarz o Katrinie nie zniknie z jej strony w Wikipedii). Ale jednocześnie nie było nikogo, kto zmusiłby ją do wycofania się, odwołania czy przeproszenia, a jej wiekowa twarz – tak pełna bruzd od palenia i opalania się w Maine – miała w sobie łatwość i autentyczność, którą zaczęłam podziwiać, nawet jeśli nie zawsze podobało mi się to, co mówiła. Zanim dobiegła dziewięćdziesiątki, Bush musiała już wiedzieć, że zrobiła wszystko, co mogła, dla tych, którzy ją otaczali, a decyzja o odejściu wydaje się równie pragmatyczna i zgodna z wieloma, których dokonała wcześniej. Miała dobre, ale ciężkie życie, i może pamiętanie jej za jej twardość, a nie babcię, nie jest takie złe.